Metalowe wyro i dwa koce W dokumentach nagnojone Sprzedają lekarstwo na stres Pieniądze zamienisz na lepszy sen Gdy boli ta szara codzienność Powoli odpływasz Coś zabiera tlen Sprzedają lekarstwo na stres Pieniądze zamienisz na lepszy sen Gdy boli ta szara codzienność Powoli odpływasz Coś zabiera tlen Metalowe wyro i dwa koce Telefony pod zaostrzonym były nadzorem W dokumentach nagnojone Trzy lata bez fuchy i koniec Była pełnia, psy węszyły po osiedlach Dzwoni klient z polecenia – to pachnie jak brednia Zawinęli łebka Miał zarobić na jedzenie, teraz matce serce pęka, ej Dzwoni wielu nieznajomych Praca to schody, praca to bloki Ty uważaj z kim chodzisz Zegar na nogi Tu przekręt to powszedni chleb Metalowe wyro i dwa koce W dokumentach nagnojone Sprzedają lekarstwo na stres Pieniądze zamienisz na lepszy sen Gdy boli ta szara codzienność Powoli odpływasz Coś zabiera tlen Sprzedają lekarstwo na stres Pieniądze zamienisz na lepszy sen Gdy boli ta szara codzienność Powoli odpływasz Coś zabiera tlen Ludzie potracili cele, plany Dożyć jutra, bo stresy na bani Twarde leki od prochu od trawy Dilerzy są zwani tutaj terapeutami Ej, ej Z łapy do łapy na mieście Telefon dzwoni zawzięcie Leci czerwono niebieskie Wezwali psa czy karetkę? Nie ma snów, tylko czarna dziura Ciało szczęściem, drży, cierpi dusza Tłumiąc stres trzeba się ogłupiać Hormon szczęścia na wszystkich półkach Metalowe wyro i dwa koce W dokumentach nagnojone Sprzedają lekarstwo na stres Pieniądze zamienisz na lepszy sen Gdy boli ta szara codzienność Powoli odpływasz Coś zabiera tlen Sprzedają lekarstwo na stres Pieniądze zamienisz na lepszy sen Gdy boli ta szara codzienność Powoli odpływasz Coś zabiera tlen