Dnia pewnego to się stało W kosmos dwóch wystartowało Pietia Klimuk - człek radziecki I Mirosław Hermaszewaki Kiedyś rano przed śniadaniem Kosmonautów wzięło sranie Nie przewidział program tego A tu sranie na całego Pietia Klimuk nie bez racji Chciał zapobiec konsternacji Więc obiektyw zatkał ręką I się zesrał z wielką męką A Mirosław nasz, niebożę Chce się zesrać i nie może Lesz gdy badał coś przez lupę W kombinezon zrobił kupę I choć długo trenowali W smrodzie tym nie wytrzymali To właz wkrótce otworzyli Gówno w próżnię wyrzucili A gdzieś w Houston jest narada Grupa ludzi niebo bada Przeglądają je dokładnie Aż tu nagle jak grom spadnie I nie wiedzą, co się stało Widząc jakieś obce ciało Specjalistów sprowadzili By to ciało określili I już wiedzą wszyscy równo Potwierdzają: To jest gówno!!!!! Płynie sobie tam, z powrotem Gówno z sierpem, gówno z młotem Zaraz obok w tej dolinie Polskie gówno sobie płynie Ludzie jak żartować śmiecie To symbolizuje przecie Nawet hen tam pod gwiazdami Przyjaźń między narodami Płyną gdzieś w głębi kosmicznej Gówna dwa socjalistyczne