Wracali z powstania obdarci bojowcy Zakopali sztandar tam na skraju wioski Będzie jeszcze Polska, szeptał mi mój ojciec Zabrali go rankiem, poszedł na katorgę Tuż przed samą śmiercią wrócił mój chorąży Prawił o wolności, ale jej nie dożył Ból przeszywał myśli, ból straty rodziny, Wielu w nich rzucało szyderstwa i drwiny. Mijał czas dzieciństwa wśród głodu i chłodu Polska nam się śniła przez lata zaborów Drogo przyszło płacić za okruch przekory Samotnością w tłumie dekadenckiej sfory Więźniowie sumienia brnęli wbrew większości Niósł się z cel więziennych duch niepodległości Wśród zobojętnienia, zdrady, nienawiści Maszerowaliśmy - pierwsi legioniści. Niósł pod swym mundurem żołnierz słowa ojca Nigdy nie ustawaj, będzie jeszcze Polska Odkopany sztandar, choć podarty w walce Prowadził straceńców na oprawcy szańce W korowodzie bitew rosła jego chwała Rozkaz komendanta zasnąć nie pozwalał Honor legionisty to zwycięstwo w walce Zatem szli zwyciężać zdobywając szańce. Z cynicznym uśmiechem patrzyli zaborcy Na płomienne duchy, na siłę młodości Sycił się nią płomień, światłem wielu ofiar Kładł swój los na szali, kto tę ziemię kochał Sami przeciw wszystkim, iskra pośród mroku Trwaliśmy w swej woli, testamencie przodków Który w listopadzie został wypełniony Gdy sen stał się jawą w tym dniu upragnionym. WOŁASZ ZA MNĄ POLSKO, ALE JUŻ NIE SŁYSZĘ WIATR NAD MOGIŁĄ SUCHY LIŚĆ KOŁYSZE PŁYNĄ TWOJE SŁOWA, ROZPALAJĄC SERCA MNIEJ MASZ W SWYM ODDZIALE O JEDNEGO STRZELCA TAM GDZIE MOJA ŻONA, A Z NIĄ DWOJE DZIECI PŁYNIE MYŚL OSTATNIA, KU NIEJ WŁAŚNIE LECI DO MOJEJ CÓRECZKI I DO MEGO SYNA TRAFIŁ LIST OSTATNI, SMUTNA TO GODZINA