W ogniu tureckiej nawałnicy, choć cesarz łódź swą po niego słał Innym ratować życie kazał, na wrogim brzegu pozostał sam Tylko patrzyliśmy bezsilnie w ciszy ściśniętych bólem serc Jak wzór rycerskiej lojalności idzie w niewole i na śmierć W pancerzu czarnym jak jego włos W ramieniu jego straszliwa moc Choć kruszył kopie z najświetniejszymi Nie znajdziesz śmiałka co pobił go Nie ustał w siodle żaden z wyzwanych Gdy ich dosięgał Zawiszy cios Razem w żelaznych rękawicach z korzeniem rwaliśmy krzyżacki chwast Aż wstyd pozostać w świetle życia, gdy taki przyjaciel opuścił nas Znać wojownika tak wybitnego to duma i przywilej nasz Choćby i wieków dziesięć minęło o nim pamiętać będzie czas Do woli swojej traktaty gnąc W poselstwach nosił Korony los Pośród dworaków śliskich jak gady Wciąż się wyróżniał spiżowy ton Nie padło nigdy słowo nieprawdy Tam gdzie rozbrzmiewał Zawiszy głos