To był sam w sobie Zupełnie prosty człowiek Miał kwadratową szczękę Miał końskie zdrowie Miał zimne oczy Jak wściekły diabeł pośród nocy Wyginał kości Brak powodów do radości Tego dnia w mieście Umierała magia Psy podwórkowe Rozgryzały sobie gardła Wywęszą wszystko Normalna sprawa Normalne życie Całować w gębę gada Trwa na sąsiedniej Wyprzedaż tanich dresów To tradycyjne piekło Straszy resztkami zębów Nie tylko w nocy Masa jest ciemna To nie jest już choroba To prawie epidemia Podnoszą karki Niecierpliwie klaszczą w dłonie Beton na amfie Amfa na betonie Nic nie jest gorsze Nic tal nie boli Jak sterydowa wiocha Z krajowej metropolii Opakowanie ze skóry trupa Normalny człowiek tu nie ma czego szukać I jeśli w złości połamiesz sobie kości Ja będę w innym miejscu W innej rzeczywistości Najlepsza chwila Mojego życia Było gorąco Wyłem do księżyca Czysta kakofonia Tona potu na skroniach Najlepiej wrzody Leczy muzyka