Lubię rano wstać, zanim nastanie wschód Witam światłość dnia, żegnam wczorajszy dług Rzeka nowych sił, koi jak biały szum Radę sobie dam, łapię kolejny punkt Jak atletka brnę, skacząc wyżej niż funt Rzucam kilka słów, zburzyć chcę stary mur Na powiekach mam zarys przepięknych snów Gdy otwieram oczy, nagle nie ma ich tu Biorę nowy wdech, chociaż pokrył mnie kurz Nie gra roli wiek, kiedy biegnie w nim tłum Silna wiara wciąż może uczynić cud Trzymam stale wzrok na krawędzi tych chmur Ten kształt Wciąż płynny Nigdy nie będzie znów taki sam Odcień chmur, zarys i ślad Przeminie blask A mogą wiecznie trwać Może lepiej być jedną z przejrzystych chmur Lepiej być jedną u szczytu gór Bujam w obłokach, w myślach kłębią się pomysły