Uśmiechamy się do ludzi, ściskamy za ręce Na dzień dobry, dobranoc, na wstrzymaną chwilę Kłaniamy się poezji, pląsamy w piosence Żeby być jeszcze dzień, żeby jeszcze choć tyle Szukamy takich poranków, po których nic więcej Do zachwytu nie trzeba, bo nic się nie stanie Co należy naprawiać czy zmieniać naprędce Bo są tak zwyczajnie jak ptaków fruwanie A tu sprawy przyziemne mają saldo ujemne Kuszą tanim kredytem złudzenia Zza granicy pojęcia wiara paczki doręcza Z marzeniami, lecz wciąż do oclenia A tu sprawy przyziemne mają saldo ujemne Kuszą tanim kredytem złudzenia Zza granicy pojęcia wiara paczki doręcza Z marzeniami, lecz wciąż do oclenia ♪ Spieszymy się po wszystko, po nic też sięgamy Mijamy się w zaułkach, najczęściej zgorzkniali Udajemy przed sobą, że nie przemijamy Że to nas na pewno jakoś los ocali A kiedy się zdarzy przysiąść nad strumieniem Czując, że tak właśnie Bóg zaprasza w gości Wtedy się budzimy z cichym przypomnieniem Że nic ważniejszego nie ma od miłości A tu sprawy przyziemne mają saldo ujemne Kuszą tanim kredytem złudzenia Zza granicy pojęcia wiara paczki doręcza Z marzeniami, lecz wciąż do oclenia A tu sprawy przyziemne mają saldo ujemne Kuszą tanim kredytem złudzenia Zza granicy pojęcia wiara paczki doręcza Z marzeniami, lecz wciąż do oclenia ♪ A tu sprawy przyziemne mają saldo ujemne Kuszą tanim kredytem złudzenia Zza granicy pojęcia wiara paczki doręcza Z marzeniami, lecz wciąż do oclenia A tu sprawy przyziemne mają saldo ujemne Kuszą tanim kredytem złudzenia Zza granicy pojęcia wiara paczki doręcza Z marzeniami, lecz wciąż do oclenia Z marzeniami, lecz wciąż do oclenia Z marzeniami, lecz wciąż do oclenia