Na ulicy stoi Bard Gitara jego skarb Puszka pełna drobnych monet Tyle dziś talent wart Świat wypłowiałych barw Na skórze wiele prawd Na sercu blizny zdrad Nikt nigdy nie bił braw Gra znaczoną talią kart Mokry bruk latarni blask Sumienie synów miast Wie kto wróg kto mu brat W oczy nie chcą patrzyć mu W miejscu jakby stanął czas Horda psów rządna krwi Niech ich wszystkich trafi szlag Jak samotny wilk Jego domem betonowy las Modny blicht chce go zwabić Pozbawić szans Wychowany w świecie zasad Dobrych ludzi ciemnych branż Jego świat na zawsze w cieniu Obce błyski próżny lans Podwórkowy grajek Przypomina dawne dni Opowieści z młodych lat Które przywołują łzy Kiedy pisze ręka drży Głos odmawia posłuszeństwa Mogą zabrać wolność, nie odbiorą człowieczeństwa Nikt sie nie zatrzymał, nie poświęcił mu uwagi Stoi tu od lat Dobrze wie król jest nagi Wybrał droge jednak nie wie dokąd droga ta prowadzi W głębi duszy czasem słyszy jakiś szept "quo vadis" Miejskie życie w tempie, każdy za pieniędzmi biegnie Dlaczego przyjacielu dziś odwracasz sie ode mnie Biała wieża w osi miasta z roku na rok blednie Dzikie krzewy porosły ulice oplotły ciernie