To jak się ludzie oglądają, gdy przechodzę przez ulicę Daje sens ludzkiej głupocie i określa moje życie To nie czyny moje świadczą tylko obrazki na rękach Zamykają mnie w szufladce, lecz to żadna jest udręka To jak krzyczysz na mnie w domu, w sklepie, w pracy, na ulicy Że nie mam żadnych świętości i nic dla mnie się nie liczy Że nie widzisz mnie w kościele i nie będę mieszkał w niebie A ja na to odpowiadam, że najbardziej wierzę w siebie Na przeciwko mitomani Z mieczem w boju z wiatrakami Zwany często Don Kichotem Obrzucany obelgami Nazywany outsiderem Nie pytany o swą wolę Śmiało mogę dziś powiedzieć Że to wszystko już pierdolę ♪ W więźniu nigdy nie siedziałem, z chujem w górze nie leżałem Lecz nie będę się tłumaczył, zawsze żyłem tak jak chciałem W duszy śmieję się po cichu, zawsze będę miał co robić Widząc ludzką obojętność, wolę działać niż pierdolić Na przeciwko mitomani Z mieczem w boju z wiatrakami Zwany często Don Kichotem Obrzucany obelgami Nazywany outsiderem Nie pytany o swą wolę Śmiało mogę dziś powiedzieć Że to wszystko już pierdolę ♪ Nie wspominam, nie planuje, nie oceniam, oczekuję Martwię się o niewielu, resztą wzgardzam, poniewieram Gdy w dniu sądu stanę z Bogiem, za me życie sam odpowiem Za me życie sam odpowiem