Wyrzygałem duszę w pewną zimną noc Przyjaciel mnie zdradził, zadał w plecy cios Chciał mnie zatrzymać, nie udało się Żyję i wypinam dumnie moją pierś Wciąż się bawię dobrze, on przeklina pracę Ja gram na gitarze, on ściska łopatę Mój świat to dziewczyny, alkohol i prochy On zmęczony wraca, do znudzonej żony Wyrzygałem duszę w pewien letni dzień Już jej nie odnajdę dobrze o tym wiem Obce są mi litość, współczucie i strach Rzucam garść srebrników w twą zawistną twarz Choć nie miałeś nic czego ja bym pragnął Chodzisz i pierdolisz, że Ciebie okradłem Nie przejmuję się robię to co chcę Sam wybieram co jest dobre a co złe Pył do pyłu krew do krwi A dla frajerów zostają łzy Życie bardzo krótką chwilę trwa Wszystko czego chcę, biorę sobie sam Nic Ci nie należę i nie jestem winien Kto się daje dymać, tego ktoś wydyma