Spuszczają nas ze smyczy dla zabawy, a ja żyję Grzeję w dłoni napój mój złotawy, nim wypiję Obrzucamy fekaliami i błotem, każdego (każdego) Grzeję w dłoni napój cały mój ze złota, coś pysznego ♪ Diabeł ma to, co chciał od dawna (od dawna) Dla mnie to mało dość zabawne Szaro i od głowy się psuje (psuje) Dziwne, że komuś to smakuje I już nadziei naprawdę coraz mniej (mniej) Na to, że wytrzeźwieją, otrząsną się I tak jak kiedyś sąsiedzi siadali Usiądą razem przy wspólnym stole Grzeję w dłoni napój cały złoty, z każdej strony I naszła mnie ochota, by się tulić, w ramionach żony W ramionach jej znów zacznę skromnie o tym śpiewać Jak twoje niełaskawe zdanie o mnie mi wisi i powiewa ♪ I już nadziei naprawdę coraz mniej (mniej) Na to, że wytrzeźwieją, otrząsną się I tak jak kiedyś sąsiedzi siadali Usiądą razem przy wspólnym stole