Przez gęsty las, nie patrząc w tył, Przez oceany, przez oceany wpław. W górę i w dół, gdzie pył i kurz, Razem ze słońcem, razem ze słońcem gnam. Wciągam do płuc pustynny żar, Za chwilę spadnie, za chwilę spadnie deszcz. To nic, że już brakuje tchu, Wciąż coraz dalej, wciąż coraz dalej mknę. I choćby grad przeciął mi drogę. Gwałtowny wiatr pchał w inną stronę. I choćbym miał okrążyć ziemię. W końcu i tak dotrę do Ciebie. Przez pola zbóż, tysiące bram, ścinam zakręty, ścinam zakręty miast. Nade mną drży kopuła gwiazd, Ja wciąż przed siebie, ja wciąż przed siebie gnam. I choćby grad przeciął mi drogę. Gwałtowny wiatr pchał w inną stronę. I choćbym miał okrążyć ziemię. W końcu i tak dotrę do Ciebie. Policz chociaż do stu, może zdążę nim zaśniesz. Dzisiaj każda z tych dróg ma jeden cel. I choćby grad przeciął mi drogę. Gwałtowny wiatr pchał w inną stronę. I choćbym miał okrążyć ziemię. W końcu i tak dotrę do Ciebie.