Kishore Kumar Hits

Fabijański - Jason Bourne lyrics

Artist: Fabijański

album: Primityw


Nie jestem slim, ale bardzo real i niewystarczająco shady
By w drodze po kwit ze sprzedanych płyt, kłaść tu nie swoje wersy
Co prawda nie znikąd i nie incognito, bo zdemaskowało mnie kino
Ale na drugie, ryzyko, nie myl z celebrytą, bo ryja nie daje na wynos
Coś jakby spowiedź z nabitym kałasznikowem
Tych kilka szczerych zwrotek puszczonych na pierwszy ogień
Nie pytałem czy mogę, bo nigdy tego nie robię
Po prostu wchodzę i flaki kładę na stole
Ego widocznie tak jest ogromne, że nie zmieściło się w torbie
Jeszcze nie Ich Troje, ja to "ich dwoje", per "Proszę, Państwa!" mów do mnie
Od małolata w formie, tego nie da się zapomnieć
Życie napisało konspekt na więcej niż dwie victorie
Nie no, bardzo cudownie, ale wędruje po glorię
Mój wielki comeback, dla większości to początek
Tabula rasa? Wątpię! Bo mam pieniądze
Pieniądze, pieniądze! Ale po co pieniądze, gdy spokój w domu jest gościem?
Ciepło i owszem miałem na co dzień przez ogrzewanie podłogowe
Skrajne emocje przynosił ojciec w butelce wyborowej
"Temu to dobrze, wszystko ma nowe, pierdolony bananowiec!"
A ja chłodziłem łokieć, dzień jak co dzień, w co raz to droższym samochodzie
Ból jakby fujara od samego rana! Co? Stała im w gardle
Mały, ale wariat, Napoleon Bonaparte
Nienawiści aria, z kulami po kokardę
Kisili te pogardę, jak kompleksy Hochwander
Pojechałbym po bandzie, ale leżących bić nieładnie
Lata po fakcie, mieć satysfakcję powinienem, bo wygrałem
I co, że wygrałem, przez wszystkie wygrane mam jeszcze bardziej przejebane
Kto sukcesu ojcem? Chuj, mam ważniejszy problem
Jasonem Bournem, czy ja kim ja jestem w ogóle?
Podobizny podobizną odbijaną w cudzych oczach?
Nawet dzieciństwo miałem ulokowane w klonach
Chciałem zabłysnąć, wszystko na szybko, skalpy nosić na dłoniach
Jakoś tak wyszło, ni zowąd i ni stąd, że zacząłem rapować
Tłukłem w domu te rapy na jumanych beatach
Chciałem być taki by pokochała mnie ulica
Król mitomanii, może nawet hipokryta
Dziesięć kilo nadwagi chowałem w za dużych dżinsach
Kładę na beat te wczorajsze łzy, odrywam od nich zawleczkę
Co druga z nich napisze hit, poza tym są bezużyteczne, bo
Mnie nie obchodzi co tam czycha za zakrętem
Na końcu każdej drogi i tak czeka na mnie hejter
Co mam zrobić? Może błagać o amnestię?
Szczęście mnie boli i to jest moje nieszczęście, bo
Ibuprofenowi z monopolowych nie ufam tak jak kobiecie
Z farmakologii przeciwbólowej uznaję tą na depresję
Byłem bez broni w tej nierównej walce z lękiem
Jako nowonarodzony na trzecie se dałem przester
Samokontroli zawsze miałem minus pięćset
Uzależniony od narkotykowych jazd
Jeszcze raz
Uzależniony od narkotykowych jazd nie byłem na szczęście
Już mi to nie grozi, nie jestem za młody, więc nie proponuj mi kresek
Po kim te skille? Dostałem ich tyle, że nie ma nas tylu w rodzinie
Łba nie tleniłem, ojciec blondynem, a czemu nim nie był Eminem?
Kurwa
My name is...
My name is...
My name is Slim Shady
My name is...
My name is...
My name is Slim Shady

Поcмотреть все песни артиста

Other albums by the artist

Similar artists