Przecieram oczy, kiedy piszę ten tekst Chciałbym cofnąć się do starych czasów, choć na jeden dzień Odwalić głupie rzeczy Za które będę przepraszał Poczuć letni nocny wiatr, spać na zewnątrz tuż do rana A potem maraton w lola z chłopakami Granie w piłkę wieczorami Latanie za tymi pannami Które nas nigdy nie chciały Wiesz tak to bywa Mam nadzieję, że u was wszystko dobrze A piękno życia wam spływa Tak wiele znajomości poszło w piach Tak wiele straconych szans Chciałem ten potok zatrzymać Ale powiedz jak? Niczym Książę Persji cofnąć czas Czy bym coś zmienił? Nie wiem sam Ile bym dał? Za te wszystkie chwile Ile bym dał? By poczuć usta twe jeszcze raz Ile bym dał? By zatracić się w tym syfie Powiedz mi Ile byś dał? (Ło, o, o, oj) Ile bym dał? (Ooo) Ile bym dał? Ile bym dał? (No, no, no) By ujrzeć tamte dni Gdy paliliśmy bata na czterech Straż goniła młodzieńcze duchy Między szafirowym niebem Było pięknie, czuliśmy Wolność w swych palcach Pijąc setki przed religią Kryjąc grzechy gdzieś po zakamarkach Ucieczki z domu Balowanie do rana Zarywanie nocek na filmach Wagarowanie ile fabryka dała (oh) Nic do nas nie trafiało Bania wielka jak szafa Problemy omijałem łukiem Ginęły, przestały wracać I tak minęły lata Murale obdarte z koloru Widziane za małolata Nie powrócą już nie, nie, nie (Ło, oj) Ile bym dał? Za te wszystkie chwile Ile bym dał? By poczuć usta Twe jeszcze raz Ile bym dał? By zatracić się w tym syfie Powiedz mi Ile byś dał? (Ło, o, o, oj) Ile bym dał? (Ooo) Ile bym dał? Ile bym dał? (No, no, no) By ujrzeć tamte dni