Każdy tylko chce się nachapać Jedzą to kurwa te chamy łapami jak Tapas Mijają kurwa te jesienie zimy i wiosny i lata Bez przerwy rozkminy, przeciąganie liny, struganie kozaka Mam pogardę dla tego świata bo szanuję prawdę jak brata Jestem tu po swoją transzę I spierdalam stąd bo tym gardzę Nie chcę już na to patrzeć czuć się jak w marnym teatrze Chcę być tam gdzie moi ludzie nigdy tam gdzie ta socjeta Nie chcę się kąpać w obłudzie wolałbym żyć jak asceta (dokładnie tak) Wychodzę na rejon w nocy Stawiam dobrą szkocką, stawiam dobrą szkocką (stawiam dobrą szkocką) Jestem z tym oswojony jak Cane corso jak Cane corso To są sztuki arkana ogień i dym Jak pół kilograma zmienisz się w pył Wyjdzie prawda na jaw jak niewinni z pudła Prędzej czy później to się ziści skumaj Jestem w ciężkiej drodze po label jak Johny Walker Wierzę, że lot ten nie skończę tak jak Paul Walker Chcę poczuć smak zwycięstwa jak single malt na polu walki Ty przywyknij do smaku porażki polej Joe Poker Jeszcze niedawno to z wódą pod blokiem Z grudą na dziąśle Urywał się film szło się po goudę Przejebany kwit chuj z tym zarobkiem Było minęło Co odjebalim to nasze czuliśmy wolność Pare spraw mogłem zrobić inaczej Jednak z uśmiechem tu patrzę na młodość Teraz patrzę na przyszłość i czytam ją z kartki W studio zamknięty rozlewam whiskey nagrywam tracki Niech hałas trwa w końcu HAŁASTRA Cały czas gram ja w końcu hustla Tu jebany fart nie wpada do miasta Za skandalem skandal (ta, ta, ta) Bracie wypijmy za błędy (zdrówko), bracie wypijmy za błędy Siedzimy do rana i puste butelki Parę osób tu miało być z nami Ale siedzimy sami, wylałem do zlewu litr pustych obietnic (pustych obietnic)