Jestem jakiś kąśliwy dla innych, gdy czuję presję Wiem, nie zbuduję nigdy tym windy na pierwsze miejsce Życie serwuje dramat mi zimny niczym powietrze W klimatyzowanych barach mi przyszło przywitać sierpień W ogóle starać mi się nie chcę W momencie, gdy wygrana najchętniej rzuci się w ręce Coś nie zadziała - chcę zerkać zaraz w butelkę Znów w kuluarach bezpiecznie, z dala jak Kepler Ja znam już dobrze tę pętle Na karuzeli emocji spojrzenie mam obojętne Wciąż dokuczają mi brednie Świat podziwiam jak za mgłą, jakbym stale żył we śnie Gdyby mój strach gdzieś zniknął, gdyby mój lęk odrobinę zbladł Gdyby mój stres zrobił pit-stop, to byłby inny świat Gdyby mój strach gdzieś zniknął, gdyby mój lęk odrobinę zbladł Gdyby mój stres zrobił pit-stop, to byłby inny świat Inny świat, inny świat, inny świat, inny świat Ej, i dalej się kręcę w kółko Miałem to robić jak Midas, a dotykam jak suchy pędzel płótno Wokół tu każdy wygrywa, się noga podwinie - znów będzie pusto Myślałem że to niepewny grunt, a wdepnąłem w gęste... Trochę to śmieszne Chciałbym uwierzyć dziś w lepsze jutro Nim się obejrzę to będzie za późno, zegar przebiegnie północ Może przebudzę się ze snu wreszcie, Łuki tu nieźle utknął Oby nie lewą nogą, no bo może być wiecznie trudno Gdyby mój strach gdzieś zniknął, gdyby mój lęk odrobinę zbladł Gdyby mój stres zrobił pit-stop, to byłby inny świat Gdyby mój strach gdzieś zniknął, gdyby mój lęk odrobinę zbladł Gdyby mój stres zrobił pit-stop, to byłby inny świat Inny świat, inny świat, inny świat, inny świat