Piąta rano w Warszawie od wschodu okna mam Znowu się budzę nad ranem, nie piłem do dna sam Po niej nie łzawie już wcale, ziomek z Opoczna wpadł Odpala trawę przy kawie, puszcza mi Octavian Mówi, że tłoczno na mieście i dosyć chłodno Nie dziwi mi się gdy mówię o tym, że mocno Rozważam wyjazd stąd, sprzyja mi już samotność Ale ta bryza z fontanny, czuje się bosko Przewija mi, że ona typa ma Transakcentując to ucinam wszelkie pytania Wiesz, po mnie to widać jeżeli się czasem przejmę No ale dzisiaj uśmiechu z twarzy nie zdejmiesz niczym Mam spore szczęście, jeśli życzysz mi mękę, stryczek i grubą pętlę Wisieć raczej nie będę, to jest bardziej niż pеwne Nie mam czasu na bredniе, wiem jak smakuje szczęście Wita mnie brzask nad centrum Świat jak ze snów, smak jej perfum (oh) Znikam gdzieś sam Ty bez dwóch zdań chcesz mieć znów nas bez przeszkód (oh) Wczoraj polane bym pisał i za szczere więzi Dziś jak poranek mnie wita znowu szczerzę zęby Odkąd kocha mnie publika pisze z siedem dziewczyn Osiem kobiet, jedna klita, a ja chce pieniędzy Na głośnikach ciągle stary Jay-Z, problem z głowy Wciąż mam dziewięćdziesiąt dziewięć większych Strome schody to domena drogi, którą dzierżysz Gdy się wchodzi na sam szczyt by ukoić nerwy Od dzieciaka chciałem to co mam Gdy zrobię swoje no to powiem, że był taki plan Nie umiem kochać bo się boję, że zostanę sam Ty lepiej nie mów nic już bo twoją postawę znam Wita mnie brzask nad centrum Świat jak ze snów, smak jej perfum (oh) Znikam gdzieś sam Ty bez dwóch zdań chcesz mieć znów nas bez przeszkód (oh) Wita mnie brzask nad centrum Świat jak ze snów, smak jej perfum (oh) Znikam gdzieś sam Ty bez dwóch zdań chcesz mieć znów nas bez przeszkód (oh)