Mam blizny na twarzy gdzieś, niby jak Scarface Jej oczy nie kłamią, dlatego w nie patrzę Wciąż robimy slalom, gramy jak w teatrze I odbijamy tę piłeczkę jak w basket Jej ciosy twarde, jakby w dłoni był kastet Unosi głos groteskowo jak falset Zawieśmy broń mała, mówię: "Daj szansę" Naciśnij stop, albo chociaż daj pauzę Czas się kurczy, znowu zerkam na tarczę Towarzystwo z podstawówki już starsze Mają dzieciaki domy, fury i kaskę Ja otoczony dźwiękiem w koło jak craftwork Chyba już chciałbym stabilizację Zamawiam Uber, nie wiem który dać adres Z Emilii Plater WWA wygląda ładnie Na Koszykowej mała dzisiaj nie zasnę Chyba bunt to przejąłem po matce Z ojcem pogadam zaraz, mam motywację Po mamie mam kolor oczu, karnację Po tacie zapał, siłę no i tę pasję Psycholog mówi: "Otwórz się trochę bardziej" Ona nie dzwoni - zaraz wróżę porażkę Upada popiół na drewnianą posadzkę Nerwy zjadają to się truję lekarstwem Może się odezwiesz do mnie? Może się odezwiesz do mnie? Nie chcę być sam Nie chcę być sam Może się odezwiesz do mnie? Może się odezwiesz do mnie? Nie chcę być sam Nie chcę być sam Gaszę Marlboro, nie piję alkoholu Bo mam paranoję sporą Na muzykę moją czeka dosyć spore grono DM mówi, że mój album kupić skory ponoć Chciałbym żyć z tego, wybudować dom na wsi Jak już zarobię łatwo znika sos z garści Spory ciężar, jakbym wjeżdżał znowu w ten McFIt Zamiast ćwiczyć znowu piszę tekst w szatni Niełatwo mi zaufać, do niej czuję coś innego, nie myl z bólem brzucha Lubię patrzeć jak się śmieje, albo kiedy słucha Teraz nie wiem, co się dzieje, albo palę głupa Zima w Wawie dosyć smutna Siedzę sam na chacie, czasem siedzę w murach studia Patrzę w ten telefon z myślą o niej chyba pół dnia Niby duży chłop, w głębi duszy dalej gówniarz Może się odezwiesz do mnie? Może się odezwiesz do mnie? Nie chcę być sam Nie chcę być sam Może się odezwiesz do mnie? Może się odezwiesz do mnie? Nie chcę być sam Nie chcę być sam