W chaosie pięknieję, w chaosie kwitnę Choć wszystko co żyło pewnie niedługo kipnie Tarzam się w tym bałaganie Jak wejdziesz, szansa jest, że się nie wydostaniesz Ten domek jest z cegiełek, nie ze słomy i patyków Nie znajdziesz w nim zgubionych trzewików Nieogarnięty chaos coraz trudniej kontrolować Lepiej wspólnie się nauczyć funkcjonować Tak to już jest, że entropia rośnie Choć się staram żeby było znośnie Wszechświat dąży do nieuporządkowania A zaczyna, jak widać, od mojego mieszkania Nic się samo nie posprząta, bałagan sam się robi Więc wchodź ostrożnie i uważaj, gdzie stawiasz nogi Na nic się zda oznaczanie drogi okruszkami Tu są potwory co się żywią skarpetkami Wszystko jest, lecz gdzie? Nie wiadomo Nikt nie zauważy, gdyby nagle coś skradziono Legendy powiadają, że tu kiedyś był porządek Ułożeniem rzeczy kierował rozsądek Po czasach tych zostało ledwie wspomnienie Zakopane wśród tych śmieci, co puściły już korzenie Tak to już jest, że entropia rośnie Choć się staram żeby było znośnie Wszechświat dąży do nieuporządkowania A zaczyna, jak widać, od mojego mieszkania Nic się samo nie posprząta, bałagan sam się robi Więc wchodź ostrożnie i uważaj, gdzie stawiasz nogi Tak to już jest, że entropia rośnie Choć się staram żeby było znośnie Wszechświat dąży do nieuporządkowania A zaczyna, jak widać, od mojego mieszkania Nic się samo nie posprząta, bałagan sam się robi Więc wchodź ostrożnie i uważaj, gdzie stawiasz nogi Nic się samo nie posprząta, bałagan sam się robi Więc wchodź ostrożnie i uważaj, gdzie stawiasz nogi