Łeb roztrzaskała gałąź zbłądzona Z wierzby wyrwana burzy żądaniem Tam gdzie o brzasku tańczyły promienie Pod powiekami krew się rozlała Patrzy się otchłań jak juchę swą zbieram W przestworza pluję zębów próchnami Kurewskie życie kipi szalenie W trawie zalegnę, nic już nie zmienię! ♪ Wtem się pode mną brzuch ziemi otwiera I wpadam w pustego globu otchłanie I już nie będę na powierzchni Żywota wiódł pomiędzy karłami Lecz w brzuchu ziemi, do końca wszechświata Żył będę z olbrzymami