Miłość jest jak oddychanie Pojawia się któregoś dnia od tak I nie możesz przestać ♪ Zaczyna się Jakoś tak Nienachalnie Jak wspomnienie wczorajszego dnia I nagle nie wiesz co Ci jest I już na niczym nie potrafisz nawet skupić się Nic już Złap oddech, opanuj puls A potem skaczesz z dnia na dzień Jak w kołowrotku kręcisz się Wypatrując jej Może da Ci jakiś znak Może wpadniesz na nią Może gdzieś pojawi się Nie wiesz co Ci jest Nie umiesz spać Gwałtownie tak Próbujesz łapać tlen I nie możesz przestać Bo miłość jest jak oddychanie Pojawia się któregoś dnia od tak I nie możesz przestać Nie pyta i nie zważa na nic Włamuje się jak złodziej w środku dnia I nie możesz przestać Nawet gdybyś chciał Nawet gdybyś chciał ♪ I kiedy myślisz, że już jest Że już jest dobrze, jest okej Że kochamy się To w jednej chwili oto jesteś Największym skurwysynem w mieście No powiedz, jak to jest Ten moment kiedy trzasną drzwi Kto wyjdzie, ona albo Ty Chciałbyś się schować, uciec gdzieś Zakończyć to Lecz nie możesz przestać Nie możesz przestać Bo miłość jest jak oddychanie Pojawia się któregoś dnia od tak I nie możesz przestać Nie pyta i nie zważa na nic Włamuje się jak złodziej w środku dnia I nie możesz przestać Nawet gdybyś chciał Nawet gdyby... Nawet gdybyś chciał Nawet gdyby...