Muza muzą, a w pokoju sam Moim kumplem nieustanny stres Na odbite palmy przyszedł czas Mam sodowej wody pełny zlew Nie zrobię zdjęcia, nie podpiszę tobie płyt Nie mogę zmieścić historii waszych żyć Gdy pojadę windą będę śledził ślady stóp Słowem uznania wytrę lewy kącik ust Skrzynka pełna, nie wysyłaj nic Powoli tracę głos, jeszcze kilka przyjemnych płyt Wyjadę w końcu stąd Staję się potworem, bo wtedy czuję, że Choć jestem tak naprawdę, nie ma mnie To dzięki temu mogę na stary rower wsiąść Zamieszkać w kamienicy, nie myć rąk Codziennie słyszę, "Znów coś wygrałeś" Zaraz braknie miejsca na kolejny diament Tak psujesz mnie, psujesz mnie Anonimu smak poczuję gdy za granicę zrobię drobny skok Jakoś dziwnie tęskno wtedy mi kiedy przezroczysty stawiam krok W kraju nad Wisłą, każdy mówi mi na ty A moje nazwisko to czytany głośno szyld Skrzynka pełna, nie wysyłaj nic Powoli tracę głos, jeszcze kilka przyjemnych płyt Wyjadę, wyjadę (w końcu) Staję się potworem, bo wtedy czuję, że Choć jestem tak naprawdę, nie ma mnie To dzięki temu mogę na stary rower wsiąść Zamieszkać w kamienicy, nie myć rąk ♪ Staję się potworem, bo wtedy czuję, że Choć jestem tak naprawdę, nie ma mnie To dzięki temu mogę na stary rower wsiąść Zamieszkać w kamienicy, nie myć rąk (Białystok śpiewamy!) Staję się potworem Choć jestem tak naprawdę To dzięki temu mogę Zamieszkać w kamienicy ♪ Staję się potworem Choć jestem tak naprawdę To dzięki temu mogę Zamieszkać w kamienicy Staję się potworem Choć jestem tak naprawdę To dzięki temu mogę Zamieszkać w kamienicy