Przestań bo psujesz klimat To dobry spacer Pozwól włosom spaść I choć wiem, że zaraz Cię oddam To przez godzinę Cię mam Nie chce Cię słuchać Nie chcę tu stać Pojedźmy gdzieś I ściągnij z siebie płaszcz Ja się zajmę resztą warstw Widziałem serial, wiem jak A gdy wypuszczę Cię z rąk Z rąk, z rąk Bo przecież musisz uciec stąd, stąd Chociaż obiecaj jedno Choć, choć Że przy nim będziesz więdnąć
Chociaż ostatecznie na związek nas nie będzie stać I złamiemy sobie serce Niech skradziony weekend trwa Wiem, że musisz wrócić Przestań o tym mówić Tańcz Nie chcę o nim słyszeć Niech zginie pośród innych spraw Przestań Popsułaś klimat Sam nie wiem czy w ogóle chciałbym więcej Jeśli dajesz mi piosenkę Czy jemu nucisz ją też? I przez przypadek za parę lat miniemy się ze sobą w czyichś drzwiach Chyba nosisz inny płaszcz A ja nie przyszedłem tu sam A gdy wypuszczę Cię z rąk Z rąk Bo przecież musisz uciec stąd A gdy wypuszczę Cię z rąk Z rąk, z rąk To przy nim będziesz więdnąć A gdy wypuszczę cię z rąk Z rąk, z rąk Bo przecież muszę uciec stąd, stąd Chociaż obiecaj jedno Choć, choć Że przy nim będziesz więdnąć ♪ Chociaż ostatecznie na związek nas nie było Poskładaliśmy swoje serca Weekendów już nie trzeba
Kiedy dzisiaj o nim mówisz nie kłamie tylko twoja Szeroko się uśmiechasz, i dobrze że już wszystko