Oto mej duszy świątynia Z czarnych, jak miłość, marmurów Oto mej duszy świątynia Z czarnych, jak miłość, marmurów Gdziem lud spiżowych posągów Zaklął nad głębią rozpaczy Niech wicher morski gra Niech strąca lwów - Poskramiaczy W płynny wulkanów żar W ogniowy pałac Ahurów Tu napowietrzny most z bolesnych krwawych stygmatów Między górami na morzu, jakoby nici pajęcze I tu Cię będę niósł, jak chmura porwaną tęczę Na ten najwyższy cypl - w zorzy polarnej dwóch światów I Tobie oddam regiony Co w skalnych zboczach mej duszy Jak ametysty lśnią Upiory świateł, wieczność Której już nic nie poruszy Chyba ten Bóg - co przyszedł mię potępić W Twoim wzroku Oto mej duszy świątynia Z czarnych, jak miłość, marmurów!