Przez pola śmierci wędrujemy każdy dzień Ocierając się o zapomnienie Niczym ogień płonie – znikam Jak skała roni łzę – gubię się Ja będę walczył aż po duszy kres Z ogromem tej głupoty ludzkich serc Nawet tam po drugiej – stronie Gdzie panem mrok – a sługą czarny bies Ty człowieku małej wiary popatrz w nocne niebo Czujesz jego ciężar Słyszysz wieczności głos Szepcze Ci – giń! Więc spróbuj wznieść się ponad ludzi ład Dotknąć chmur i z diabłem wódki napić się I pamiętaj, że wiedza ta Nie jest pisana śmiertelności Bądź czujny Bo konieczność nigdy nie śpi Tam po drugiej stronie na orbitach wieczności Pytam Cię człowieku jeszcze raz Widzisz swoje życie, widzisz śmierć Czujesz tego ciężar Słyszysz wieczności głos Szepcze Ci – żyj!