Pędzi, pędzi Luxtorpeda Dookoła z nędzą bieda! Luxtorpeda grzęźnie w biedzie Lecz bogato w Luxtorpedzie! Bilet czterdzieści złociszy Kto ma rozum, niech policzy! Dwa tygodnie trzeba robić By torpedą dupę wozić! Pędzi, pędzi Luxtorpeda Dookoła z nędza bieda! Luxtorpeda grzęźnie w biedzie Lecz bogato w Luxtorpedzie! Nie jeść, nie pić, a odkładać Schudnąć, nie spać, a zarabiać! I za czynsz nie ma czym płacić By w luxpędzie się zatracić! Jadą pany oficery Sanatory i bankiery Przepiękne mają maniery Kolejowe Szwoleżery Damom miejsca ustępują Hrabiny w ręce całują Dobrym tam pachnie tytoniem Dobrym kremem pachną dłonie Luxtorpeda gnie przez Polskę Przez Mazowsze, Małopolskę Polami między wierzbami Płaczącemi nad skibami A na skibach chłopi orzą Patrzą jak im z łaską bożą Pędzi, pędzi Luxtorpeda A w niej księża, jakby z nieba Policzki mają różowe Obok panie bankierowe Czasem tylko, hej i opa Rozjedzie torpeda chłopa! Flaki leżą rozrzucone Patrzą państwo zniesmaczone Z własnych flaków hen do Rygi Wyprawiają lux-ostrygi Z flaczków pańskich, szastu prastu Lecą flaczki po warszawsku Ksiądz się wścieka, pół dnia w dupę By trupa złożyć do kupy Trupa z chłopskim jego losem Nie stać na urlop w niebiosach Męka pańska go zbawiła Ale nie ubezpieczyła By utrzymać żonę, dzieci Przytrzymując flaki leci Się zatrudnić za tragarza Państwu dźwigać ich bagaże Pędzi, pędzi luxtorpeda Dookoła z nędzą bieda!