Zbrodnia, kara, grzech, litr wina I tak historia ta się zaczyna W pokoju tym po szarym dywanie Rozsypał się różaniec Zaczął się mój żywot ze strachem Mieszkam z nim tu pod jednym dachem I tak patrzysz przez tę klucza dziurkę Miałem tam niejedną schadzkę Z niejakim Kaczmarskim Jackiem Nurzaliśmy się w życia dożynki Dłubaliśmy z ciast rodzynki Mistrzów śniadania? Tak żyła nasza kompania Kokaina i crack na rusztach Aż do stu finałów w ustach Aż do dnia pewnego, wielkanocnego (Dnia pewnego) I nie pomógł żaden cudowny proszek Ani wdowie cztery grosze Na czarną godzinę skryte W czarnym pasku zaszyte W innym stadium opętania Ostatnie swe sprzedał ubrania Do dziś w kasie pancernej króla Wisi jego koszula A wiatr jak hulał tak hula W czarnych tiulach U króla na dworze Też coraz gorzej Święte lampy gorzkim żalem lśnią na placach Paprze się ten zgorzel Na tym dworze W stosie pustych kałamarzy Schną diamentowe gęsie pióra Naród kefir ma na kaca Czas drugą stronę przewraca Do morza dusz głów wpada rzeka Jadą tu z bliska i z daleka Tam gdzie horyzontu schody Ciągną się korowody Wiezie pociąg dary dla króla Puchar, tubę i okular Nowe są w lokomotywie koła W tej, co jeździ dookoła Jedno wolne miejsce w tylnich rzędach Dla pewnego dyrygenta Pastuszkowie mu śpiewają sto lat Czterech starców w aureolach Ciągną powietrzne sanie Pora wypić za to spotkanie I za duszy szaber Hare Kryszna, szaber, szaber U króla na dworze Coraz gorzej Święte lampy gorzkim żalem lśnią na placach Paprze się ten zgorzel Na tym dworze W stosie pustych kałamarzy Schną diamentowe gęsie pióra Teraz pomęczymy kota Nim się zacznie trzecia zwrota Więc wybaczy pan i pani Krótko będziem was cyganić Na króla dworze po krzywych szynach Sunie dziejów maszyna Na wielkim jak plac ekranie Ustał króla ze śmiercią taniec I tylko mędrcy Syjonu Nie chcą mówić o tym nikomu Strach tak im zasznurował usta Kto? Kto z głośników samochodów Przemówi do narodu? Jeśli się tego ludu boi Nawet ten, co nad królem stoi Komunikat bezlitośnie prosty Pan nasz wącha wodorosty Zamknęły się króla powieki Pan wszedł do umarłej rzeki Co tak ślepisz przez tę klucza dziurkę? Patrzysz tak przez tę wąską szparę Ktoś z ręki zrywa mu zegarek Ściągają złoty płaszcz przez głowę Wyrywają zęby platynowe Martwy sam palec serdeczny Zgasł na palcu pierścień wieczny Widzisz ten tłok piekielny w szatni? Nikt nie chce stąd uciec ostatni Przemykają tak chyłkiem pod murem (Szczur za szczurem) Szczur za szczurem (Sępy sznurem) Sępy sznurem Gorzej być nie może Na tym dworze Obce orły błąkają się po salach Pękają na pół zorze Słodki Boże Ty wiesz, że nie ma dokąd już stąd Gorzej być nie może Na tym dworze Obce orły błąkają się po salach Pękają na pół zorze Słodki Boże mój Ty wiesz, że nie mam dokąd już stąd Spierdalać Spierdalać Spierdalać Spierdalać U króla na dworze Słodki Boże W stosie pustych kałamarzy Wyschły diamentowe gęsie pióra