Obce lasy przemierzam, serce szarpie mi krtań! Nie ze strachu - z wściekłości, z rozpaczy! Ślad po wilczych gromadach mchy pokryły i darń Niedobitki los cierpią sobaczy! Z gąszczu żaden kudłaty pysk nie wyjrzy na krok W ślepiach obłęd lęk chciwość lub zdrada Na otwartych przestrzeniach dawno znikł wilczy trop Wilk wie dobrze czym pachnie zagłada! Słyszę wciąż i uszom nie wierzę Lecz potwierdza co krok wszystko mi Zwierzem jesteś i żyjesz jak zwierzę Lecz nie wilki, nie wilki już wy! Myśli brat, że bezpieczny, skoro schronił się w las Lecz go ściga nie bóg! Ściga człowiek! Śmigieł świst nad głowami, grad pocisków i wrzask Co wyrywa źrenice spod powiek! Strzelców twarze pijane w drzew koronach znad luf Wrzący deszcz wystrzelonych ładunków! To już nie polowanie, nie obława, nie łów To planowe niszczenie gatunku! Z rąk w mundurach, z helikopterów Maszynowa broń wbija we łby Czarne kule i wrzask oficerów Wy nie wilki, nie wilki już wy! Kto nie popadł w szaleństwo, kto nie poszedł pod strzał Jeszcze biegnie klucząc po norach Lecz już nie ma kryjówek, które miał, które znał Wszędzie wściekła wywęszy go sfora! I pomyśleć, że kiedyś ją traktował jak łup Który niewart wilczych był kłów! Dziś krewniaka swym panom zawloką do stóp Lub rozszarpią na rozkaz bez słów! Bo kto biegnie - zginie dziś w biegu! A kto stanął - padnie, gdzie stał! Krwią w panice piszemy na śniegu My nie wilki, my mięso na strzał! Ten skowyczy trafiony, tamten skomli na wznak Cóż ja sam? Nic tu zrobić nie mogę Niech się zdarzy co musi się zdarzyć i tak Kiedy pocisk zabiegnie mi drogę! Starą ranę na karku rozszarpuje do krwi Ale póki wilk krwawi - wilk żyw! Więc to jeszcze nie śmierć! Śmierć ostrzejsze ma kły! Nie mój tryumf, lecz zwycięstwo - nie ich! Na nic skowyt we wrzawie i skarga! Póki w żyłach starczy mi krwi Pierwszy bratu skoczę do gardła Gdy zawyje - nie wilki już my!