Sowie źrenice, jak czarne księżyce W ognistych pierścieniach wysyłam w mgławice Trwożliwych szelestów mysiego protestu Przed życiem, któremu na imię bezkresny jest przestwór W spazmach i splotach najlichsza istota Wypełnia swój los parabolą żywota I gasnąc przepada wśród świateł miriadów Maskota potęgi, co Stwórcą nazywa się Ładu Chaos nade mną i chaos pode mną Dla wszystkich prócz mnie jest mozaiką tajemną Ukrytych zamiarów, przeznaczeń i czarów Gdy ciemność pochłania jednako i plebs i Cezarów Widzę człowieka, jak cały w wypiekach Powiada: nam mądrym się trzymać z daleka Bo w czasach przejściowych kto przysiąc gotowy Co czeka strażników wartości, cnót ponadczasowych? Lub słyszę chłystka, co na to się ciska: My mądrzy wszystkiemu przypatrzmy się z bliska Wszak w czasach chaosu zwykł żądać lud stosów A iskra mądrości być może odmieni bieg losu Idę więc do nich i mówię, że czas jest zawsze przejściowy A chaos jest w was! I za to sądzili I za to spalili Stos zgasł... Dokładnie w od zawsze pisanej mi chwili Dokładnie w od zawsze pisanej mi chwili Dokładnie w od zawsze pisanej mi chwili