Nędza pustoszy strychy i komory Złoto skupuje nadwyżki natury Tylko bogaty żyje — albo chory I nie odróżnisz, który z nich jest który Gdy spod ich tłustych stołów, pustych koryt Wyłażą szczury Brzydzą się nimi ci, co żywi jeszcze Ze wstrętem nogi podnosząc do góry Bezkarność dając małym posłom nieszczęść Co mają tylko jeden cel ponury Zagarnąć resztki. Bowiem właśnie w resztce Mnożą się szczury Cóż, że się z sobą żrą niezmordowanie By własnym braciom dobrać się do skóry Z tej bitwy nic już nam nie pozostanie Na mokrych wiórach zwapniałe marmury Z których miał powstać Kościół Pojednania Zostaną szczury Zabrakło grajka, co by grą czarował Zwiódł najazd szczurzy melodią na temat Jest pisk i szelest, krzyki są i słowa Włosy z głów rwane rękami obiema Gniewne modlitwy, żeby żyć od nowa Muzyki nie ma ♪ Nędza pustoszy strychy i komory Nędza pustoszy strychy i komory Nędza pustoszy strychy i komory Wyłażą szczury