Wielkich upadków więcej widzieliśmy, niż wzlotów Byliśmy oczywiście na uczcie Baltazara Uczyliśmy się mowy zwycięzkich Wizygotów Na służbie ostatniego przepiwszy żołd Cezara Przeżyliśmy Rolanda, by świadczyć śmierć Karola Pozostałościom mocarstw nie oczekiwać łaski Razem z Ludwikiem Świętym widząc się w aureolach Wyrzygiwaliśmy krew w jerozolimskie piaski Co było wszechpotężne - zdaje się niedorzeczne Gdzie słodka woń Arabii? Gdzie tajemniczy Syjam? Religie tysiącletnie też nie są dla nas wieczne I demokracja kwitnie, dojrzewa i przemija A nas wiedzie siedem demonów, co nami się karmią Na przedzie pycha podąża z tańczącą latarnią Chciwość wczepiła się w siodło i grzebie po sakwach Broi pod zbroją lubieżność, pokusa niełatwa Bandzioch domaga się płynów i straw do przesytu Wabi rozkoszne lenistwo do łóż z aksamitu Gniew zrywa ze snu i groźbą na oślep wywija A zazdrość nie wie, co sen i po cichu zabija Tak zbrojni w moce na które nie ma lekarstwa Stawiamy nadal i obalamy mocarstwa Każdemu więc z imperiów bezsprzecznie zasłużeni My - ludzie pióra, miecza lub zajęczego lęku Jesteśmy grabarzami swych własnych dzieł stworzenia Zajęczym lękiem niszcząc je, mieczem lub piosenką Samotnie wędrujemy po dawnych bitew szlakach Którymi dzisiaj rządzi chwast, kamień lub jaszczurka Wierzchowiec się potyka bo ciąży mu kulbaka I jeździec w pełnej zbroi bładzący po pagórkach Jesteśmy jak zwierzęta - z rytmami śmierci zżyte Choć człowiek w nas - do Nowej wciąż prze Jerozolimy Więc nastawiamy ucha na echa nowych bitew Bo wiemy, że na pewno je w końcu usłyszymy I wiedzie nas siedem demonów, co nami się karmią Na przedzie pycha podąża z tańczącą latarnią Chciwość wczepiła się w siodło i grzebie po sakwach Broi pod zbroją lubieżność, pokusa niełatwa Bandzioch domaga się płynów i straw do przesytu Wabi rozkoszne lenistwo do łóż z aksamitu Gniew zrywa ze snu i groźbą na oślep wywija A zazdrość nie wie, co sen i po cichu zabija Tak zbrojni w moce, na które nie ma lekarstwa Będziemy nadal stawiać i zwalać mocarstwa