Wiosenny dzień, zapach lip, po deszczu ulica lśni Stuk podków i siodeł skrzyp, koń wiosnę poczuł i rży Bandytów złapano dwóch przez miasto prowadzą ich Drży koński przy twarzy brzuch, drży twarz przy końskim brzuchu Długo czekali na tę wiosnę – – Całe swoich piętnaście lat W marszów Aleje Ujazdowskie Z twarzy uśmiech dziecięcy spadł Idą i drogi swej nie widzą W myślach pierwszy piszą już list Konie wędzidła swoje gryzą Uszy drąży kozacki gwizd To dzieci w słów wierzą sens To dzieci marzą i śnią To dzieciom sen spędza z rzęs Dobro płacone ich krwią Dorośli umieją żyć Dorosłym sen mar – śmiech To dzieci będą się bić Za słów dorosłych prawdę Przeszli, nie widać ich zza koni Znika w kałużach ich ślad Jeszcze w ostrogę szabla dzwoni Czymże byłby bez tego świat? Pusta ulica pachnie deszczem W drzewach jasny burzy się liść W mokrym powietrzu ciągle jeszcze Krąży kozacki gwizd