Wciąż myślę jak być gdzie indziej I to trochę przykre, że nie ważne co zrobię i tak nie będzie cię tu Miałem raz wizję, zamieniłem ją na misję Serce zamieniam na czyściec I nie ważne co się stanie, nie naprawię ich już Zdecydowałem zostać jeszcze trochę Choć za krótką chwilę stanę się nawozem Mam na sobie emocjonalną zbroję Zgniję sam w niej, wiemy to oboje I się ryję czy narkotyki to dobre wyjście W chwilę spaliłem już tamtą wizję Czuję dobrze kiedy kapie na mnie deszcz Spróbuj doszukać się w nim moich łez W każdej z nich próbuję odnaleźć cię Ale każda jakas pusta jest To tak śmieszne - jak złamałem ci serce Żeby zobaczyć potem jak sam swoje depczę A w następstwie znowu złamać twoje I mimo to mam pretensje, i nie wiem czemu mnie nie chcesz Mogę wziąć nasze obrażenia wszystkie na siebie Parę ran daje pomoc, choć żadna nie uniesie Moje psychy trochę w góry, ty też tego nie zniesiesz Bo co miałem powiedzieć, że jestem tylko pojebem? Najebany do odciny znowu wracam na chatę Wiesz najlepiej, że jestem już tylko tonącym wrakiem Pamiętam, że odpuliłem każdą klejącą się szmatę Bo żadna nie jest i nie będzie jak ty Nikt mnie nie nauczył co to znaczy kochać Więc dlatego zawsze spierdalam w podskokach Od uczuć i zobowiązań Chociaż przy tobie czułem, że mógłbym zostać Wciąż myślę jak być gdzie indziej I to trochę przykre, że nie ważne co zrobię i tak nie będzie cię tu Miałem raz wizję, zamieniłem ją na misję Serce zamieniam na czyściec I nie ważne co się stanie, nie naprawię ich już