Mówili, że nie znaczy nic, w ich oczach był nieudacznikiem Obrzucali go ściekami, zakładał słuchawki, żeby ich nie słyszeć Miał miękkie serce pod twardą powłoką, żeby zniwelować ból Wybierał ciszę, a co miał wybrać, kiedy z każdej strony wróg A ojciec ciągle tylko pił, rozwalił nos mu, rozwalił pysk Pewnego dnia już nie wytrzymał i nie słyszał o nim nikt Za jakiś czas podczas zajęć w szkole znalazł się jakiś śmieć Który serca nie miał wcale, za to spasa i m5 ♪ Czarny deszcz i czarne łzy Wyblakłe ciała wyprane z duszy Odrzucamy słabą czułość Przecież jesteśmy silnymi ludźmi Szkolny korytarz, a w nim ściany obryzgane krwią Na końcu klasa, która była w mózgu jego drzazgą Jego spalonym tłem Sami wyprali go z emocji już dawno Wchodzi z buta do środka, uśmiech na jego twarzy Kiedyś była tak słodka, dziś mina psychopaty Motyle i kwiaty, krople zimnych łez Czuł tyle bólu dzisiaj sam jest złem