To już jest plaga, jakaś epidemia Ludzie zmieniają się w rowery Coś tu nie gra Przejmują ich cechy, ich charaktery Chodzą na dętkach zamiast na rzęsach Ludzie rowery W nogach dynamo W sercach Shimano Turbo torpedo Scotty i Gianty Bianchi i welocyped I Jubilaty, ci starzy hipisi Wszędzie ludzie rowery Nie potrafię ich zliczyć Ludzie rowery Na welodromach i na polach szczerych Na zakrętach ostrych jak siekiery Bez przerwy Kręcą się manetki Zaciskają się szczęki To zębatki czy zęby? Nie ściemniam Dawno nie było tu takiej afery Przysięgam Wcale cię nie wkręcam To rowerowa pandemia Uciekaj To taki wirus ten Homo Roverus, wiesz? Trzeba podać antidotum i serum, chcesz? Ale szanse na wyzdrowienie bliskie zeru I tak staniesz się rowerem Mkną gazele i górale przez Pomorze i Podhale Przez Włocławek i Warszawę Bicycle power! Suną szosy suchą szosą BMX-y się nie pocą Dzwonki dzwonią Dzyń dzyń dzyń Pedałuję z nimi po skalistych dróżkach Noga to czy nóżka Z oka płynie rdza Jadę bez trzymanki Lecę bez powietrza W stronę słońca Dopadła mnie ta gorączka Ręka to czy rączka? Czy to tylko mi się śni Czy ktoś powie mi Ile procent roweru mam we krwi? A kiedy zjeżdżają Na swoje kwatery Ludzie rowery W korytarzu tkwią Opierają się o ścianę Nic nie robią, bo są Wypompowane W głowie tylko im wiraże Miraże Nowej drogi szmat Przebierają przerzutkami Chcą już jechać, jechać, jechać w świat Mkną gazele i górale przez Pomorze i Podhale Przez Włocławek i Warszawę Bicycle power! Suną szosy suchą szosą BMX-y się nie pocą Rower człowiek Yang i Yin Dzwonki dzwonią Dzyń dzyń dzyń