Oto człowiek Oto człowiek Oto człowiek, który po raz siedemnasty Przystąpił do egzaminu na prawo jazdy I nie zdał egzaminu po raz siedemnasty I postanowił nie wracać do domu W niebo popatrzył: Weźże mnie, niebo I wstąp mnie Ja po tej ziemi nie mogę Ni jeździć Ni chodzić Weźże mnie Weźże mnie, niebo Piekło mnie nie zechce już na pewno Weźże mnie, niebo W piekle jestem spalony Weźże mnie, niebo Weźże mnie Pochłoń mnie, niebo Pochłoń mnie Oto człowiek Oto człowiek Oto człowiek, który był zawsze mniejszością W żłobku W przedszkolu W szkole W robocie i we wojsku W parafii i dzielnicy W rodzinie i kosmosie Widział w telewizorze surowe spojrzenie Ministra Sprawiedliwości Jego przepastne oczy Widział grymas Ministra Kultury I Dziedzictwa Już dość tych twarzy Dość mi Wystarczy W ogóle widział już ludzi Naprawdę nie poleca Widział Panią Na Poczcie I widział Prezydenta Nie wróci już do domu Gdzie żona mówi po polsku Chyba po polsku (W polskim nie ma aż tylu głosek syczących) Zobaczcie, jak odchodzi Skulony pod brzemieniem Zaraz zniknie za rogiem Zaraz opuści ziemię Zaraz opuści ziemię