(Siema, siema, gdzie jesteś?) (W Krakowie) (W Krakowie?) ♪ Teraz mokry, wokół błyski Oznajmiłem, jak się czuję już wszystkim Proszę wyślij mi jakiś znak dymny Oprócz mnie wszyscy są tacy naiwni Poluję na ćmy, a potem je wypuszczam Jedna siadła mi na karku, ogarnia mnie pół-strach Gubię się w pół-snach, półmroki to lustra W których się odbija prawdziwa natura ludzka Ukraść można wszystko oprócz myśli Jeśli wciągasz rap grę nosem, nie używaj dyszki Małe, białe, doświadczalne myszki Ubierz moje buty i wyjdź w nich No, Kamil, proszę wyjdź w nich Jak na wietrze się kołyszą ręce Utopione w światłach reflektorów Co oddzielają wokalistę od świata Nie, nie byłaś tego warta Teraz płacz nad moją trumną Zmartwychwstanę i stanę na głowie, by zrobić to jutro Ćmy zderzają się z lampami Wstyd, nie chcesz się bawić z nami Jeszcze raz Ćmy zderzają się z lampami Wstyd - na feacie miał być Kazik Mam już motylka, jam jest baranek Gdzie jest moja pani, co kwietny ma wianek (nie wiem) Sam wybrałem takie życie Że co druga mi ucieka, kiedy słyszy mnie na bicie Że co druga okazja na gwiazdą bycie mi przepada Bo nie sprawdzam jak się trudne słowa pisze Nie chciałem bić się już z nikim o stołek, więc Proszę zamilknij, bo zrobi się korek Na drodze dedukcji kładziesz mi kłodę Dam odciąć rękę, że zdołam dam nogę I znów ucieknę przed tobą Jestem już inną osobą Wyznaj, co ci ciąży między lewą a prawą komorą Muszę ci przyznać, że nie grzeszysz pokorą Ćmy zderzają się z lampami Wstyd, nie chcesz się bawić z nami