Wyróżniam się z tłumu Dzierżę pod pachą czerwony winyl Poeta wykrzyknik ulicy (Poeta wykrzyknik ulicy) Pod papugami dopijam gin Na biodrach ciągle te same jeansy Tylko do każdej maseczki dobieram ciut inne choć podobne czarne teesy Swetry i bluzy się duszą w dymie Wełniany golf mnie już w nozdrza zagryzie Maciek przykopcił jak stary diesel (Podałbyś ogień, mój drogi Dawidzie?) Mogę zapodać ci equalizer Świat potrzebuje korekty barw Czy jeśli dzisiaj ze sceny zniknę Ktoś mi wyburzy mój skromny gmach? (Ej, cienki dach piszczy nam co noc) (Ej, już nie sam podam wam pomocną dłoń) Chcę być istotą androgyniczną Złożoną tylko ze świateł miast Zapachu ludzkiego ciała, które z natury jest masą śliczną Chciałbym żyć w świecie bez metek i kast Ale nie takim bez wad Wady czynią mnie człowiekiem Ludzkość jest okoliczności zbiegiem Któremu nadaje formę czas Znikam na moment lub dwa Już trochę boję się praw mniej Niech myślą, że to był żart A ja na strychu się zamknę Patrzy na mnie popielniczka Patrzy na mnie żółta twarz z obrazu Chce mi się płakać Bo nic nie jest łatwe, nic nie jest od razu