To jest moja mama, to rodziny reszta To jest moja klasa, to nauczycielka To jest moje życie, znajdź lepszego belfra I tak skończę głupi (ho!) To jest moja pracka, to jest moja pensja To moje zakupy, to moja siateczka To jest moja karta, potwierdzenia nie trza A to moje długi Gonię za króliczkiem, gonię jak Elmer Fudd To jest mój doktorat, a to jest mój cmentarz To jest moje życie, a to moja strzelba Tym robili dziury Robię jak nożykiem, późnym październikiem To moja depresja, przez deszcze i wicher To jest moje zrycie, a to moje gestalt A to chory umysł, ojoj Proszę mamo, mamo nie płacz Bracie nie płacz, ziomalu nie płacz Nie płacz ziomalu Kończy się lekcja, nareszcie przerwa Płonie świeczka raz na rok Tu jest terapeutka, tu są jej zwycięstwa Tu jest mój przypadek i tu jest jej klęska To jest moje życie, a to jest za mnie msza Skąd tu tyle ludzi? Ja ich prawie nie znam, ubrali mnie we frak Kupili mi wyrko, z najtańszego drewna Przyszli mnie pożegnać, miło o mnie zełgać Choć żaden nie lubił Fajne było życie, fajnie było przespać Fajnie je spędziłem, wpatrując się w ekran Odejdziesz i Ty więc nie rób z siebie pępka Ukryj moje brudy Ja nie miałem serca, wykazała sekcja Twoje widzę w częściach, Twoją buzię we łzach Ale proszę przestań robić z tego ciężar Po co nam te smuty? Ojoj Proszę mamo, mamo nie płacz Bracie nie płacz, ziomalu nie płacz Nie płacz ziomalu Kończy się lekcja, nareszcie przerwa Płonie świeczka raz na rok Mamo nie płacz Bracie nie płacz, ziomalu nie płacz Nie płacz ziomalu Kończy się lekcja, nareszcie przerwa Płonie świeczka raz na rok Mamo nie płacz Bracie nie płacz, ziomalu nie płacz Nie płacz ziomalu Kończy się lekcja, nareszcie przerwa Płonie świeczka raz na rok