Mam dreszcze od zeszłej wiosny W jesiennych barwach znika dzień Chłodniej pod otwartym oknem Zaspy ze śniegu stopił deszcz Znów wieje ze wszystkich stron Kołysze mnie letni zapach drzew Chłodniej pod otwartym oknem Zaspy ze śniegu stopił deszcz (okey) Męczy mnie brak snu W tym życiowym melanżu Się odbijam od ścian Mam dosyć tych plam po winie i tańcu Znowu się chowam na mieście Tego nie widzi nikt Myśli tłumione w łazience Oni ciągle się bawią, ja nie chcę Jak mam zatrzymać ten bezsens Za oknem już cieplej Wiosna za rogiem, lecz nie na ulicach Kwiaty wyrastają ze mnie Chcesz pogadać? Pewnie! Nie chcesz to trudno Wcale nie będzie mi ciężej Wcale nie będzie mi ciężej Nie śpię po nocach Myślę za dużo o tym co przede mną Dla mnie nie ma już celów Wreszcie marzenia Boli mnie łeb nad ranem Bolą mnie zdania Z których słów układam te nowe I rzucam w ruch te parę linijek Taki mam mood dla nich Te tłumy mnie męczą Kolejny krok stawiam do tyłu Tak znikam na moment Chyba mnie męczy ten pośpiech Nie chcę tak żyć (nie) Nie żebym się starał Sam biegnę jak głupi za tym, czego pragnę Nie próbuję latać nisko przy ziemi Dotykam powierzchni Już nie myślę o planach, marzę o życiu Tak boje się śmierci Spisuję pamiętnik Spisuję pamiętnik Mam dreszcze od zeszłej wiosny W jesiennych barwach znika dzień Chłodniej pod otwartym oknem Zaspy ze śniegu stopił deszcz Znów wieje ze wszystkich stron Kołysze mnie letni zapach drzew Chłodniej pod otwartym oknem Zaspy ze śniegu stopił deszcz Stopił deszcz Stopił deszcz Stopił deszcz Stopił deszcz