Rano wstałem, gówno wysrałem na kształt goździka
Bałem patrzeć się jak znika twarz znajoma
Nie wiem z czego to wynika
Nie wiem czemu mnie dotknełaś, teraz nie chcesz mnie dotykać
Widzę gnoja w sobie, a zarobek widzi moja wtyka
Sam już wiesz co kupię, żeby sobie poodychać
Kręgosłup moralny chrupie, nie żebym miał utykać
Wcześniej zaufałem dupie, zatwardzenie mnie zatyka
Budzę się wkurwiony, nie gadajmy o nawykach
Dałem palca se ujebać, ulubiona liczba dziewięć nowa
Więc nie idę na umowy, widzisz, możesz pieczęć schować
Nie chcę starać się na darmo, znowu czuję niechęć
Zobacz, jak w kałuży woda, przejrzysta zdawała mi się mowa jej
Słowa połykałem, po nich już mi tylko został refluks
Wyrzygałem z nich połowę, połowa powstała tekstu
Szerzej dłonie rozłożyłem, mówię, zobacz co mam w sercu
Oczy to widziały zezem, skupione były w złym miejscu,
Szkoda, że mimo tylu szans, nadal gardło ściskają dwa słowa
Na chuj wchodzę w coś i po co mi to było wszystko
Sam mam siebie dość, a co dopiero ta, której tak przykro
Pewną przyszłość mam, jestem pewny, że to jebnie wszystko
Przestałem już ufać zmysłom, znów poczułem, że mi wyszło
Chuja tam się zmieni, noszę w sobie znieczulicę
Jakbym poznał tamtą cipę teraz, odesłałbym z kwitem sukę
Zawracam jej dupę, albo dupom męczę głowę
Jedno słowo jeszcze, kurwa, tym z kim innym się podziel
Nie wiem, które z nas to pojeb, z doświadczenia raczej ja
Na tylu płaszczyznach stoję, w chuju mam, by zbawić świat
Поcмотреть все песни артиста