Wszechobejmujące gronostaje szczęścia Ciepła perfekcja Słońce unosi się nad horyzontem zdarzeń Znaczy piękno My ludzie - wtedy jeszcze wydeptane z błota barachło Turlamy się w jego stronę Znaczy piękna Opuszczamy ciemne lepianki, pachnące strachem I ciężkim okiem szukamy cudu I on jest Znaczy cud Przez chwilę wszyscy stoją, stoimy bezruchowo Przez otwarte gęby, do środka jak w słoiki Wlewa się światło Cud nie ma granic A jak ktoś bardzo chce, to nawet błoto odpada Ale to tylko tak do informacji Nikt jakoś nie chce Cud bez granic Znaczy błoto też cud I w jakimś tam momencie coś się wyodrębnia jednak Jakby strach, że cudu zabraknie I krzyczę, Ej wy! Czekajcie! Znaczy ja Potem jest jakieś potem Pojawia pamięć Jest moim lwem Trafiam do książek jako pan ciemności i początek upadku Błoto staje się tematem Brud i jego wszechogarniająca złożoność I granicząca z cudem zdolność kamuflażu I to już jest teraz Skrót był ostry więc bez pierdolenia do mety Wszechobejmujące gronostaje szczęścia Ciepła perfekcja Słońce unosi się nad horyzontem zdarzeń My ludzie - cały czas wydeptani z błota barachło Turlamy się w jego stronę Spacja Szkoda, że nareszcie, a jednak coś mi mówi trudno Jest świetnie Szkoda, że nareszcie, a jednak coś mi mówi trudno Jest świetnie Szkoda, że nareszcie, a jednak coś mi mówi trudno Jest świetnie Szkoda, że nareszcie, a jednak coś mi mówi trudno Nie mów mi dokąd chcesz iść Co może za chwilę się stać Wejrz w beze mnie świat Nie mów mi dokąd chcesz iść Co może za chwilę się stać Wejrz w beze mnie świat Nie mów mi dokąd chcesz iść Co może za chwilę się stać Wejrz w beze mnie świat Nie mów mi dokąd chcesz iść Co może za chwilę się stać Wejrz w beze mnie