(Lusiurandum patri datum Usque ad hanc-diem ita servavi) ♪ (Lusiurandum patri datum Usque ad hanc-diem ita servavi) ♪ Czemu, Cieniu, odjeżdżasz, ręce złamawszy na pancer Przy pochodniach, co skrami grają około twych kolan? Miecz wawrzynem zielony i gromnic płakaniem dziś polan Rwie się sokół i koń twój podrywa stopę jak tancerz Wieją, wieją proporce i zawiewają na siebie Jak namioty ruchome wojsk koczujących po niebie Trąby długie we łkaniu aż się zanoszą i znaki Pokłaniają się z góry opuszczonymi skrzydłami Jak włóczniami przebite smoki, jaszczury i ptaki Jako wiele pomysłów, któreś dościgał włóczniami ♪ Idą panny żałobne: jedne, podnosząc ramiona Ze snopami wonnymi, które wiatr w górze rozrywa Drugie, w konchy zbierając łzę, co się z twarzy odrywa Inne, drogi szukając, choć przed wiekami zrobiona Inne, tłukąc o ziemię wielkie gliniane naczynia Czego klekot w pękaniu jeszcze smętności przyczynia ♪ Chłopcy biją w topory pobłękitniałe od nieba W tarcze rude od świateł biją pachołki służebne Przeogromna chorągiew, co się wśród dymów koleba Włóczni ostrzem o łuki, rzekłbyś, oparta pod-niebne ♪ Wchodzą w wąwóz i toną... Wychodzą w światło księżyca I czernieją na niebie, a blask ich zimny omusnął I po ostrzach, jak gwiazda spaść nie mogąca, prześwieca Chorał ucichł był nagle i znów jak fala wyplusnął Dalej – dalej – aż kiedyś stoczyć się przyjdzie do grobu I czeluście zobaczym czarne, co czyha za drogą Które aby przesadzić, Ludzkość nie znajdzie sposobu Włócznią twego rumaka zeprzem jak starą ostrogą ♪ I powleczem korowód, smęcąc ujęte snem grody W bramy bijąc urnami, gwizdając w szczerby toporów Aż się mury Jerycha porozwalają jak kłody Serca zmdlałe ocucą – pleśń z oczu zgarną narody (Dalej – dalej)