Playa, Playa Nie lubię się z koszem ale gram w lidze wsadów Więc nie mów proszę, że mnie kochasz na zabój Bo ja sąsiadów budzę G-Funkiem Potem zwykle zamieniam w prostą bitch fankę Pić, fakt jest, teraz znów nie mogę Rzadko wychodzę i nie zasnę pod progiem Mój Boże to nie znaczy, że zakładam rodzinę Chcesz sprawdzić? wpadnij, chociaż na godzinę Inny wodzirej niech cię wozi po imprezach Ja nie za bardzo, nie mam nawet Poloneza Nie mam prawa jazdy, ale mogę obiecać Że chętnie ci pokażę co mnie podnieca I gdy leżysz na plecach nie myśl za dużo Bo teksty o związku nie bardzo mi służą Wiesz, to nie urząd, o tym myślę z odrazą Nie przyjdę z różą, podaruję ci mój narząd, wiesz? Nieważne jest co mogłoby się stać Kiedy wykasowałbym jedną ze swoich wad Doraźny środek może i na krótko coś da Ale nie możemy, nie możemy w tym trwać Marek jest wolny po zajęciach, Mariusz ma pracę Lanosa, jednak ty chcesz księcia Kogoś kto ma talent do rżnięcia, potrafi krzyknąć I nie jest ci przykro, że to nie kawaler do wzięcia To nie chłoptasie w bluzach i irokezach By być na czasie daliby się obrzezać Dla mnie jest rzeczą istotną Nieco byś była panną wilgotną Zanim zdążę cię dotknąć masz tam leczo Mes - bezczelny kawał skurwysyna I co się stało z gentlemanem z którym wyszłaś z kina? Siedzi obok, bredzi no, bo Nie dziw się ten dzień jest czwartą dobą Zgłębiania dziedziny walki z wątrobą Piję - coraz bardziej Wkurwiam - coraz bardziej Twoich banana-ziomów Bo szydzę z nich oraz gardzę nimi Nie pasujemy do siebie Wychodzi to po raz setny Nie składałem żadnych obietnic Ty B.E.A.C.H., ty Nieważne jest co mogłoby się stać Kiedy wykasowałbym jedną ze swoich wad Doraźny środek może i na krótko coś da Ale nie możemy, nie możemy w tym trwać Choćbym jadł mniej to cały czas będę ja I choćbym pił mniej to cały czas będę ja I możesz myśleć, że nigdy nie będę jak I to nie dziwne, bo nigdy nie będę chciał Ja nie wiem sam gdzie bym skończył bez rapu Choć więcej mam długów niż wolnego czasu Ratuj się teraz albo zostań już na zawsze Znasz mnie, rzadko jestem punktualnie I kradnę ci te lata, mówią, że najlepsze To ostatnia szansa żeby powiedzieć nie Bo śmierdzę wódą po weekendzie Kac? znowu się podetnę, to niebezpieczne Jak przypadkowy seks w wielkim mieście Beze mnie, tu zapisz in plus wiernie I już, może mam kilka braków Ale wiesz, ile jest Stasiaka w Stasiaku, tak Ledwo słyszę tam, bo chłopaki ostro krzyczą Nieważne jest co mogłoby się stać Kiedy wykasowałbym jedną ze swoich wad Doraźny środek może i na krótko coś da Ale nie możemy, nie możemy w tym trwać