Płynie rzeka wąwozem jak dnem koleiny, która sama siebie żłobiła Rosną ściany wąwozu, z obu stron coraz wyżej, tam na górze są ponoć równiny I im więcej tej wody, tym się głębiej potoczy Sama biorąc na siebie cień zboczy Piach spod nurtu ucieka, nurt po piachu się wije, własna w czeluść ciągnie go siła Ale jest ciągle rzeka na dnie tej rozpadliny, jest i będzie, będzie jak była Bo źródło Bo źródło, wciąż bije ♪ A na ścianach wysokich pasy barw i wyżłobień, tej rzeki historia, tych brzegów Cienie drzew powalonych, ślady głazów rozmytych, muł zgarnięty pod siebie - wbrew sobie A hen, w dole blask nikły ciągle ziemię rozcina Ziemia nad nim się zrastać zaczyna Z obu stron żwir i glina, by zatrzymać go w biegu, woda syczy i wchłania, lecz żyje I zakręca, omija, wsiąka, wspina się, pieni, ale płynie, wciąż płynie wbrew brzegom Bo źródło Bo źródło, wciąż bije ♪ I są miejsca gdzie w szlamie woda niemal zastygła Pod kożuchem brudnej zieleni Tam ślad, prędzej niż ten kto zostawił go, znika Niewidoczne bagienne są sidła Ale źródło wciąż bije, tłoczy puls między stoki Więc jest nurt, choć ukryty dla oka Nieba prawie nie widać, czeluść chłodna i ciemna Niech się sypią lawiny kamieni I niech łączą się zbocza bezlitosnych wąwozów Bo cóż drąży kształt przyszłych przestrzeni Jak nie rzeka podziemna? Groty w skałach wypłucze Żyły złote odkryje Bo źródło Bo źródło, wciąż bije ♪ Bo źródło Bo źródło, wciąż bije