Przecieram oczy ze zdumienia Tak jak każdy z was Bo wolność zagrożona Nad wolnością strach Z tego samego cienia ból rysuję się na kształt Ptaszyska o złowrogich, ostrych szponach. Lecz jakby nastrój nasz wykluć się miał Jak ptak dumny i piękny szybować bym mógł. Ponad dachami wszystkich Udręczony mrokiem miast I patrzył bym wtedy w dół. Będzie latał tak, aż spadnie sam Płomienny Fenix u nieba bram. Na cztery strony rozpadnie się Z mocą przeobrażenia Będzie latał tak, aż spadnie sam Płomienny Fenix u nieba bram. Na cztery strony rozpadnie się Z mocą przeobrażenia Przecieram oczy ze zdumienia Tak jak każdy z was Bo wolność zagrożona Nad wolnością strach Z tego samego cienia ból rysuję się na kształt Ptaszyska o złowrogich, ostrych szponach. Lecz jakby nastrój nasz wykluć się miał Jak ptak dumny i piękny szybować bym mógł. Ponad dachami wszystkich udręczony mrokiem miast I patrzył bym wtedy w dół. Będzie latał tak, aż spadnie sam Płomienny Fenix u nieba bram. Na cztery strony rozpadnie się Z mocą przeobrażenia Będzie latał tak, aż spadnie sam Płomienny Fenix u nieba bram. Na cztery strony rozpadnie się Z mocą przeobrażenia