To dusza płacze kiedy spadła łza na strunę, ej Działasz na mnie jak magnes też masz dwa bieguny, ej Czuje się jakbym badał piękno świata dzisiaj Wtedy gdy zjadłem kwasa dostałem w zamian bad tripa Wychodzę z kąpieli, zakładam szlafrok Ona szarpie uczucia jak struny Jej psiapsi w tle na garach gra wciąż Tekstu nie zrozumiesz i nie zmienisz Dostałem w głowę szklanką Ten gatunek muzyki nazywam szlauf-rock Łykam kęs konserwy Odkąd wbiłem chuja w gluten nazywam na nowo chleb powszedni Zakładam rękawice, ale nie do oktagonu Poszedłem umyć kibel bo chilluje mnie ten zapach chloru A w tle wciąż (para-ram, para-ram pam) Znowu makrele se zjemy w przerwie To wszystko będzie nasze tylko najpierw kredyt wezmę Zanim kurwa szczezne Zabiorę Cię na słonce lecz na ciemna stronę pierwej Podaj mi wiadro, dobrze wiesz czemu się pytam, ej Bo kręcisz mnie tak, że zaraz się tu zerzygam, ej Z łezka w oku wspominam czasy kiedy płakałem Kochanie, akceptuje Cię tak jak wyzwanie Żeby przeżyć z Tobą życie i nie chcieć się powiesić Schowaj nóż, to nie masło jest, to moje plecy Gdy skacze rozum po głowie Gdy marzenia tak płaskie, że jedyne co mogłyby zobaczyć w 3D To trzy D po XD wtedy o nich komuś opowiesz Pakuje walizkę dobrze wiesz, że to zrobię i tak Jutro wstaje do pracy Będę robić hajs w plikach Smolić cweli jak spliffa A jak trzeba to też pchać przypał Nie potrafię być ze stali ziomalem Walizka mnie ocenia bo znów mylę słowo spakowałem ze spanikowałem Dobrej nocki W myślach się uśmiecham bo na śniadanie znów szprotki Ból mocny W myślach uciekam pisać zwrotki Może nie dzisiaj, lecz jutro będę wolny Może nie dzisiaj, lecz jutro dotknę forsy Zgarnę propsy, wbije z szampanem na korty W myślach uciekam pisać zwrotki Może nie dzisiaj, lecz jutro będę wolny Chciałbym na obiad choćby eskalopki Moje marzenia, mojego szefa dziecka nocnik