Piątek! Nadaremny i piękny Jest środek lata tajny i ponętny. Miasto wywaliło kamienno-betonowy brzuch I łażą po nim ludzie a każdy lekki jak duch. Piątek! Nadaremny i piękny Jest środek lata tajny i ponętny. Miasto wywaliło kamienno-betonowy brzuch I łażą po nim ludzie a każdy lekki jak duch. I każdy pragnie i każdy szuka Piwo się leje księżyc jak suka Której zabrano prawdziwego pana łazi za ludźmi do skacowanego rana Mieszają drinki, panny paradne Co na wydaniu są tak co piątek wydają resztę śmiechem i tańcem gubi się w szklankach Rozmowy wątek a słodcy chłopcy I stare konie każdy kokardkę Ma na ogonie i węszy takiej Co mu ją zdejmie cały scenariusz Każdy ma we łbie ale scenariusz Pisze tu nocka nabita w miasto Jak ślepy gin więc tu na oślep Krąży łut szczęścia i tylko piszczy klepany kim Piątek! Nadaremny i piękny Jest środek lata tajny i ponętny. Miasto wywaliło kamienno-betonowy brzuch I łażą po nim ludzie a każdy lekki jak duch. I jest samotność natarta tłumem Która się błyszczy jak Kleopatra Calę ją winem i palę jointem Wróci znów jutro stała sąsiadka W barach i barkach plotki i żarty Jedni gdzie biedniej, bogaci suto Składają żertwy żeł dionizosom Rzygają wściekli, na złość bachusom A mała Anka jest dzisiaj w pracy I krople potu błyszczą na szmince Znów golfem trójką podjeżdża facet Bierze ją z Majką i mówi: pincet Nie mają prawa na to narzekać Choć Anka ma swoim koncie polonistyki Dwa i pół roku oraz wspomnienia ciche i wątłe Piątek! Nadaremny i piękny Jest środek lata tajny i ponętny. Miasto wywaliło kamienno-betonowy brzuch I łażą po nim ludzie a każdy lekki jak duch. Już taryfiarze podają dychy Do sum rzucanych w głąb taksówki śpieszą się ręce nie myślą głowy Jutro sie znowu nie doliczą stówki Anka i Majka też już na chatę Po rozliczeniu się z opiekunem Nie było ryfy, torebka pełna Suma sznuruje wspomnienia w sumie Szajka perfidna w ostatnim nocnym Kroi studenta przed jakąś pętlą Ten się nie budzi zheftany piątkiem Piątek go trafił dziś w samo sedno I ja się zmywam życząc wam szczęścia Bo się nie różnię i wciąż was lubię Poranek spadnie jak podły ciężar Za tydzień znowu z wami się zgubię Piątek! Nadaremny i piękny Jest środek lata tajny i ponętny. Miasto wywaliło kamienno-betonowy brzuch I łażą po nim ludzie a każdy lekki jak duch. Piątek! Piątek! Piątek! Piątek!