I Rok dziewięćdziesiąty piąty, miasto Warszawa Przełom powoli na kapitalizm zakrawa Siedzą w blues barze, w dawnym szalecie Śmierdzące interesy pasują tu dobrze przecież Młody wszedł w posiadanie, przypadkiem na działkach Ktoś tam wyjechał, została się po nim grządka A na tej grządce roślina piękna i nieporządna Kiedy urosła młody po prostu ją posprzątał Rozdawał kolegom i dziewczynom, no bo miał gest Ale hydrant na półpiętrze to nie miejsce Teraz ręce mu sie pocą, bo nie ma wprawy Umówili cenę, miejsce, dopili browary Palą i mierzą się wzrokiem W szarawym świetle szalety nie mają okien Tamten wygląda jak z reklamy pierwszych komórek Młody kopie się w sumienie ale jest spokojny w sumie... Ref. A myśli szybko biegną By wpadać w czarne sedno By łączyć się ze strachem W wydyganą, lepką jedność A oczy ledwo patrzą Jakby patrzyły w bagno Jakby zapadły na chorobę Trochę nieładną II Właściwie w tej samej godzinie na nieodległych Stegnach Do warzywniaka weszła delegacja wredna Dotykają pomidorów i jabłek Tak jak się dotyka twarzy umarłych Właściciel patrzy na nich, potem na zegarek Właściwie mógłby się wziąć za zamykanie Ale ci nic nie kupują i nie mówią nic Grubszy rozgniata w pięści winogrona kiść Lato się dobija jeszcze trochę do szyb słońcem gorącem Z daleka słychać bit Jakieś dzieciaki pod dźwięki boomboxa Próbują na betonie Jordanowi sprostać "No to jak będzie?" to ten chudy, jak tyka "Się namyśliłeś?" i zapalniczką pstryka "Nawet gdybym miał, to bym nie zapłacił Niech wam, gnojki, płacą ci, co sami są bogaci" Ref. A myśli szybko biegną By wpadać w czarne sedno By łączyć się ze strachem W wydyganą, lepką jedność A oczy ledwo patrzą Jakby patrzyły w bagno Jakby zapadły na chorobę Trochę nieładną III Północ, sierpień, księżyc, górka Niedaleko CPN-u, gdzie wódka na półkach Młody wcześniej wziął setkę na spokój Czeka na tego, który wyjdzie z mroku Wszystko się uda, flota pójdzie na wakacje Pierwszą bieliznę dla Anki i drobne atrakcje Niech się nie trzęsie ten kurewski papieros To zwykły koleś, a nie żaden heros Się witają, bez słowa Banknotów zwitek i plecak młodego Zamieniają się miejscami Gdy wyciąga rękę po raz pierwszy, spokojny Czuje zimną lufę pod młodymi żebrami Oddaje pieniądze i przełyka ślinę Myśli: "Jestem durniem, A ty wszawym sukinsynem!" Bum, błysk i hałas Warzywniak złożony do środka Młody patrzy w księżyc Pewien, że nie żyje Ref. A myśli szybko biegną By wpadać w czarne sedno By łączyć się ze strachem W wydyganą, lepką jedność A oczy ledwo patrzą Jakby patrzyły w bagno Jakby zapadły na chorobę Trochę nieładną