Świat nie ma sensu Trzeba go odnaleźć samemu Ja wciąż nie mam niczego na stałe Ale tanio się nie sprzedałem A ty nosisz maski Jak laski mascarę I wysoko lecisz Ale jesteś Ikarem I spadniesz Zobaczysz jak jest na dnie Ja tez tam bywałem Nie wiesz czemu, stary Przypomnij sobie "Zbrodnie i karę" Życie jest krótkie I świat jest mały Nigdy nie wiesz co będzie ci dane Tymczasowe jest nawet twoje zdanie W tym wbity pod skórę igłą atrament Więc znów wracam nad ranem Warszawa jest wtedy piękna Gdy wschód słońca rozświetla firmament Nic nie przyśpiesza tak tętna Znam to miasto na pamięć Dziś inaczej opakowane Myślę o tym, gdy zamawiam łakamen Polewam to Pikomanem Niby wszystko jest fajne Coś tu wisi w powietrzu Jak pieprzone widmo przegranej Choć dzisiaj ten granat ma jeszcze zawleczkę To we mnie zostanie Coś jak złe wychowanie Palę mosty, jakbym był piromanem Palę mosty, jakbym był piromanem To we mnie zostaje Coś jak złe wychowanie Palę mosty, jakbym był piromanem Palę mosty, jakbym był piromanem Nieustannie mija czas Choć jest wszystkim co tu masz Nie wystarczy wejść na start I być na czas gdzieś Ustalasz co ma sens Choć po drodze trochę łez Wiedz ze czas nie biegnie wstecz Nie cofniesz go! ♪ Ja znowu wracam na stare śmieci Nie Maybachem do wielkiej willi Lecz to czasem budzi w nas dzieci Przez to jeszcze bywamy niewinni Zresztą sam wiesz jak ten czas leci Wszyscy mamy już swoje rodziny Z wiekiem szybciej mijają godziny Choć czasem czas płynie jak ścieki i ginie, więc Powiedz jak go zabijesz, może kurwa wrzuć go do rzeki Zresztą tak czy siak on przeminie Nawet jeśli mu kupisz wszystkie gadżety Tutaj zawsze jest coś na rzeczy W moim mieście są wiecznie rozkminy Od początku tu żyje I bez słów rozumiem to miasto jak w pantomimie, lecz Liczą się rzeczy małe To nie złote medale, detale Ale rośnie apetyt na życie w sławie i chwale Bo to z mlekiem wyssałem Z metryką dostałem coś, jak to jak mam na imię Zostaje to ze mną na stałe W składzie mojej hemoglobiny Czaisz, świat nie ma sensu Sam go życiu nadajesz Tak jak ja, gdy mikrofon odpalam Czuję, że zaraz wszystko podpalę Jakbym był piromanem Typkiem od seryjnych podpaleń Wchodzę na scenę i wszystko się staje Wielkim pożarem I tym sie jaram Nieustannie mija czas Choć jest wszystkim co tu masz Nie wystarczy wejść na start I być na czas gdzieś Ustalasz co ma sens Choć po drodze trochę łez Wiesz, że czas nie biegnie wstecz Nie cofniesz go! Możesz palić, możesz pic Żalić się i jakoś żyć I spaść i wejść na szczyt I spaść i wejść na szczyt znów Ale jeśli czymś się jarasz Jak piroman, kiedy coś podpala Jak piroman, kiedy coś podpala To jest twoja wiara (wiara) Mam własne zdanie i własny plan Inne postrzeganie na własny świat Mam własne zdanie i własny plan Inne postrzeganie na własny świat Żałujesz? A ty żałujesz? Ja nic nie zrobiłem No właśnie, żałujesz, że nic nie zrobiłeś?